3 najgorsze tytuły minionego roku

Były już najlepsze książki 2016 roku, to i muszą być te, które zdecydowanie nie przypadły mi do gustu. Poniżej przedstawiam listę z krótkim wyśnieniem mojej niechęci :

K.N.Haner, Sny Morfeusza

Bardzo nie lubię książek, które robią z kobiet całkowicie bezmyślne idiotki, które na widok faceta przestają używać jakiejkolwiek części mózgu. Tak właśnie wygląda główna bohaterka tej powieści. Cassandra wydaje się być organicznie niezdolna do myślenia, gdy w pobliżu pojawia się mężczyzna, który jej się podoba, co wprawia mnie w zakłopotanie i zastanowienie, czy rzeczywiście kobiety mogą się aż tak zachowywać.

Oczywiście zdaje sobie sprawę, że różowe okulary, że motyle w brzuchu, że miłość nie wybiera. Ale żeby aż tak? No bez przesady. Podsumowując krótki: bohaterowie sztuczni i nierealni, fabuła przewidywalna i oklepana. Jedyne co ratuje tę ,,powieść” to ta odrobina erotyzmu, który udało się w niej uchwycić.

2. Ch. Lauren, Piękny sekret

Zazwyczaj powieści tego duetu pisarskiego stawiam za wzór wszystkim debiutantom, próbującym swoich sił w pisaniu powieści erotycznych. Niestety, było tak do przeczytania tej części mojej ulubionej serii Beautiful Bastard. Tragedia, tragedią poganiana. Autorki chciaz być kreatywne i mamy tutaj zamiast dominującego faceta wyzwoloną kobietę, która uczy mężczyznę jak postępować w łóżku. No nie kupiłam tego. Czytelnik nie da się nabrać na taki zabieg marketingowy. Że niby innowacyjne. Co z tego, że innowacyjne jak nudne jak flaki z olejem. Wiem, że pełno jest zarzutów, że powtarza się schematy i pewnie tego właśnie chciały uniknąć autorki. Ale schematy nie są wcale złem, byleby były ubrane w jakąś ciekawą otoczkę. A tu nie ma nic ciekawego. Wynudziłam się jak mops. Nawet sceny erotyczne były nijakie, a tego nigdy nie mogłam Ch. Lauren zarzucić. Potwierdza się niepokój fanów, którzy zarzucają autorkom, że osiadły na laurach i odcinają kupony. One nie tylko osiadły, one klapnęły z przytupem i nie chcą się podnosić.

3. K. Bonda. Lampiony

W sumie Lampiony powinny być na pierwszym miejscu, bo z tą książka czytelnicy wiązali wiele oczekiwań. Pani Katarzyna Bonda zaserwowała im jednak potworka. Ja nigdy nie byłam jej fanką ale tą powieścią zaskoczyła nawet mnie. Tam się serio nic kupy nie trzymało.

Jest to chyba najgorzej oceniona książka autorki – na lubimyczytać.pl ma ocenę 5,68 i powiem wam coś – te oceny nie są niezasłużone. Tak jak podchodzę sceptycznie do ocen z portalu tak tutaj muszę oddać czytelnikom słuszność. Do jutra mogłabym wymieniać wszystkie wady tej powieści – przegadanie, zbyt wiele wątków, z czego większość tak zabawna w swojej nierealności, że to aż boli. Przy tym chaosie wielu czytelników po prostu książkę odkłada, bo nie ma siły czytać dalej. Zwyczajnie się gubi, gdy po raz kolejny zostaje wprowadzony nowy wątek i nowa postać. Samej Saszy Załuskiej jest mało, w dodatku po raz kolejny mamy przeświadczenie, że ona nie jest tym, kto posuwa wydarzenia do przodu. Równie dobrze mogłoby jej nie być. Współczuję fanom autorki, bo ta powieść musiała być dla niektórych ciosem w serce.

A jakie są wasze typy na najgorsze książki 2016 roku? Opowiadajcie w komentarzach, jestem ciekawa czego się wystrzegać. 🙂

19 myśli w temacie “3 najgorsze tytuły minionego roku

  1. Chiyome pisze:

    W zeszłym roku przeczytałam „Pochłaniacza” i „Okularnika”. Najnudniejszy „kryminał” w życiu. Co więcej? „Rój”. Autorka ma jakieś niespełnione marzenia erotyczne z sektami w tle, których nie może zrealizować. „Zabójczy miecz”, „Zabójcza sprawiedliwość” – najnudniejsze sci-fi w życiu. Ale taką najgorszą z najgorszych była „Kartoflada”. Miała byc satyra na Polskę, a wyszło niesmacznie. Dotrwałam do 50 strony i jakbym miała przeczytać więcej, musiałabym popełnić samobójstwo.

    Największym rozczarowaniem (ale nie najgorszą książką) była „Pracownia dobrych myśli”. Mega słaba, przecukrzona, z płaskimi postaciami… A wiem na co stać tę autorkę.

    Polubienie

  2. halmanmonika pisze:

    W zeszłym roku przeczytałam niewiele książek (niestety) i właściwie nie bardzo mam z czego wybierać. Na pewno „Dziewczyna z pociągu”, a na drugim miejscu „Ostre przedmioty” Gillian Flynn. Spodziewałam się czegoś lepszego.

    Polubienie

  3. czytający i piszący pisze:

    Mam mieszane odczucia co do publikowania listy (choćby małej) najgorszych książek, bo osąd może być subiektywny i krzywdzący, a z drugiej strony warto przykrócić praktyki wydawców, że wydadzą wszystko, byle autor za wydanie zapłacił, gdyż z tego żyją. Dawniej (a kiedy tak było rozwijać nie będę) czytelnik mógł mieć większe zaufanie do wydawnictwa, szczególnie takiego z renomą jak PIW, Czytelnik, Wydawnictwo Literackie, że jak kupi ich książkę, bo będzie wartościowa. I bez wahania sięgał po serię Nike, Kolibra, Serię celofanową i kieszonkowce na czas podróży. Nie obywało się też bez rozczarowań, bo zamiłowania czytelnicze bywają różne, bo „coś” musiało być wydane ze względów pozaliterackich, ale tych rozczarowań było mniej niż obecnie. Teraz często można trafić na pozycję w złym guście, bo oficyny nie kształtują smaku czytelniczego, wydając tylko to, co dobre, ale wydają, co się sprzeda. Początkiem było chyba wydanie „Trędowatej” w ambitnym wcześniej wydawnictwie dla podratowania ich finansów. Wkrótce, kto tylko chciał i miał cierpliwość pisał, płacił i wydawał. A jak tu się rozeznać w takiej masie. Zniechęceni przestają czytać. Błędne koło. Ministerstwo Kultury powinno wspierać kilka uznanych oficyn, które musiałyby wydawać tylko dobre książki.

    Polubienie

    • migotynka pisze:

      Wiadomo, odczucia czytelnicze są wybitnie subiektywne i rzeczywiście łatwo kogoś obrazić. Prawda jest jednak taka, że piszący powinni brać pod uwagę, że ich powieść nie musi wszystkim się podobać i muszą umieć radzić sobie z krytyką, byleby była ona merytoryczna i na poziomie. Niestety, wiele jest takich wydawnictw, które wydadzą wszystko,jeśli tylko im ktoś zapłaci. Wpływa to bardzo negatywnie na rynek książki, wydawane są pozycje, które się sprzedają (m.in. powieści erotyczne kalkowane z Greya). I mam wrażenie, że na rynku wydawniczym coraz mniej liczy się jakość. Najważniejsza jest kasa.

      Polubienie

  4. Ewelina pisze:

    całe szczęście, żadnej z tych książek nie czytałam. Dla mnie koszmarkiem okazała się seria pani Bondy o Hubercie Meyerze. Zachęcona opiniami w internecie, kupiłam od razu pakiet trzech książek. Fatalnie może i nie było, ale trudno powiedzieć, że miałam z czytania przyjemność. Jakoś przebrnęłam, bo nie lubię zostawiać książek niedokończonych, ale po kolejne dzieła tej autorki raczej nie sięgnę. Irytowały mnie wątki romantyczne, opisy scen erotycznych (i to zupełnie słabe). Na prawdę nie po to sięgam po kryminał, aby czytać o romansach.
    Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

  5. STACHU39 pisze:

    Lampiony przeczytałem z pełną świadomością, że czytam utwór na zamówienie magistratu i grafomański.P Bonda zaczęła dość ambitnie, chce naświetlać różne polskie problemy rozliczeniowe , tak jak inny poczytny i chwalony autor kryminałów. Jest jednak gorzej – jest pośpiech, bałagan, brakuje nożyczek. Jednak książkę przeczytałem, bo jestem byłym łodzianinem, a tam są wepchnięte wszystkie legendy miejskie Łodzi. I nawet wysłałem 1 egzemplarz za ocean dla innej byłej łodzianie.

    Polubienie

  6. pożeram strony pisze:

    W przypadku „Lampionów” zupełnie się nie zgadzam z Twoim zdaniem. Uważam, że Bonda stworzyła fajną fabułę, wcale nie gorszą niż poprzednie. Mistrzowsko przedstawiła moje miasto, zupelnie tak, jakby mieszkała w Łodzi od urodzenia. Ja tą książkę oceniam jak najbardziej pozytywnie.

    Polubienie

Dodaj komentarz